Zlot na około 100 pojazdów: garbusów, ogórków i bulików, jak również inne zaprzyjaźnione marki i rodzaje - NSU Prinz i kilkanaście motocykli. Zmienna pogoda nie przeszkodziła jednak zlotowiczom w dobrej zabawie. Organi- zatorzy przygotowali liczne atrakcje: paradę ulicami Tarnowa z wjazdem na Rynek, konkursy z nagrodami, koncerty. Piękny teren stadniny koni. Wzorowa organizacja. (webm)

Liczba przybyłych pojazdów chłodzonych wiatrem przekroczyła 250 (w tym około 220 garbusów i 30 ogórków i bulików). Wiele pięknych aut, ładny ośrodek nad zalewem, na pogodę też narzekać nie można. Zlot pod hasłem "baw-się-sam", bez parady i innych atrakcji. Miłe towarzystwo "starych" przyjaciół i nowych znajomych pozwala zapisać weekend w Kryspinowie jako bardzo udany. (webm)

Na zlocie byłem w pierwszym dniu (25.07.2003) od godziny 16.00 do 17.00. Hmm... zaporowe ceny, zwłaszcza za nocleg, zadecydowały o powrocie do domu, choć powodów znalazłoby się więcej. Ośrodek bardzo ładny, lecz zupełnie nie nadający się na zlot samochodowy, obsługa ośrodka nieuprzejma, brak parkingu, brak zaplecza gastronomicznego - nie licząc małego grilla weekendowego. I do tego bez- troska organizatora. Aut około 20, następne pewno dojechały później. Kilka zdjęć z repor- terskiego obowiązku. Zloty organizowane przez klub bielski będę omijać z daleka. (webm)

V Sądecki Zlot VW. Po trzech zlotach w Gołkowicach i wcześniejszym nienumerowanym w Myślcu tegoroczne spotkanie organizowane przez Marka (Baterię) odbyło się w Piwnicznej. Należy się wiec słusznie temu zlotowi numer V. Zaplanowane jako kameralne spotkanie okazał się sporym zlotem, na który zjechało 16 garbusów, 2 ogórki, 1 bulik-karetka, 1 Variant i 1 Kübelwagen, łącznie szczęśliwa liczba 21 pojazdów; uczestników, hm ... nie policzyłem, ale ponad 40. Prócz gospodarzy z Nowego Sącza, pojawiły się załogi z Gorlic, Tarnowa, Krakowa, Śląska, Bielska, Rzeszowa oraz Częstochowy. W miłym towarzystwie starych i nowych znajomych zabawa trwała niemal nieprzerwanie od piątkowego wieczoru do niedzielnego rana. Kolejne plusy: piękna górska okolica, wygodne domki i znakomita, choć mroźna pogoda.
Zlot zyskał miano spotkania "TWARDYCH", nie tylko ze względu na warunki pogodowe (-12°C w nocy). Bez wątpienia największymi sensacjami spotkania były: garbus "dziadek", który pojawił się na zlocie wprost z garażu po 14 latach odpoczynku (trudno uwierzyć, że zapalił na benzynie sprzed 14 lat, a jednak ...), oraz przyjazd Filipa Kübelwagenem bez bocznych szyb, a powrót bez dachu przy kilkunastostopniowym mrozie. Trudno uwierzyć, chyba że miały w tym swój udział siły nieczyste. Strach pomyśleć, co będzie na następnym VI zlocie; ze względu na symbolikę tej liczby, może okazać się spotkaniem dla "JESZCZE TWARDSZYCH". Czekamy na kolejne spotkania w Piwnicznej. (webm)